Jakies 2 tygodnie pojechalam z moja Mama zobaczyc opere Madame Butterfly.
Piekna opowiesc o japonskiej gejszy, ktora podczas wojny poslubila amerykanskiego marynarza.
Niestety historia konczy sie tragicznie i glowna bohaterka umiera.
Walczylam ze lzami jednak nie udalo mi sie i chlipalam jak szalona!
Od mojego ostatniego pobytu w operze minelo juz z 5 lat... postanowilam sobie, ze musze czesciej chodzic do teatru i do opery.
Bylam w niedawno otwartej Operze Krakowskiej. Duza, piekna sala, lecz brakowalo mi tego przepychu i zdobien, ktore widzimy w starszych budynkach. Opera Krakowska jest bardzo nowoczesna i pewnie trafi w gusta bardziej minimalistyczne.
Niestety nie moglam robic zdjec podczas spektaklu i nie moge Wam pokazac pieknych japonskich strojow, ktore mialy na sobie aktorki spiewaczki.
W pierwszych 2-och aktach bylam troszke rozczarowana scenografia - byla badzo prosta i nowoczesna, np. gdy przyniesiono stolik z krzeslem, ktore byly plastikowe, co nie wydaje mi sie aby moglo sie wydarzyc w tradycyjnej Japonii w tym czasie, ale w kolejnych aktach scenograf troszke sie poprawil i gdy na przyklad sluzaca Madame i sama Madame Butterfly weszly do buddyjskiej swiatyni na prawde mozna bylo pomyslec, ze tam sie znajduja.
W kazdym razie goraco polecam ta opere.
Piekny glos Madame Butterfly (Magdalena Barylak) oraz jej sluzacej Suzuki ( Agnieszka Czastka) cieszyly ucho a piekne stroje i (pozniejsza) dekoracja, oko.
(kawalek mojej Mamy:))
A jaki jest Wasz ulubiony spektakl/opera/itp?
Pozdrawiam i sciskam mocno! x